CZYTAŁO SIĘ:

piątek, 20 stycznia 2012

Chłopiec z latawcem - skąd ten zachwyt??

Czytałam wiele pozytywnych recenzji „Chłopca z latawcem”. W końcu, zachęcona nimi, sięgnęłam po tę książkę. Chyba przez te entuzjastyczne opinie moje oczekiwania były zbyt wysokie - powieść bardzo mnie rozczarowała.
Największy bestseller ostatniej dekady? Ja nie wiem jak to możliwe. Może część osób kupiła książkę przez tę entuzjastyczną propagandę nacinając się tak jak ja. Jest też drugie wyjaśnienie – w erze Harrego Pottera i Zmierzchu widać naprawdę nie potrzeba wiele by książka stała się oklaskiwanym bestsellerem.
Nie będę streszczać fabuły powieści – po wpisaniu słów „Chłopiec z latawcem” w Google otrzymujemy w wynikach dziesiątki streszczeń. Większość z nich rozpoczyna się od słów „jest to historia o przyjaźni…” czy rzeczywiście? Czy można nazwać przyjaźnią związek w którym tylko jedna osoba nadstawia za drugą głowy? Główny bohater - Amir w dzieciństwie pogardliwie traktuje swojego „przyjaciela” Hasana. Wykorzystuje swoją wyższą pozycję społeczną by kpić z wiernie oddanego mu chłopca. Natomiast dalsze decyzje dorosłego już Amira wynikają tylko i wyłącznie z poczucia winy, niemożności poradzenia sobie z psychicznym dyskomfortem, iż jako dziecko wielokrotnie wybierał najprostsze, podyktowane egoizmem rozwiązania, których konsekwencje skazywały Hasana na cierpienie.
„Chłopiec z latawcem” to ckliwa (nie, nie wzruszająca tak jak wiele osób uważa), prosta historia relacji między kilkoma afgańskimi mężczyznami. Fakt, odnosi się do fundamentalnych wartości takich jak wina, honor, odkupienie... ale czy mało powieści się do nich odnosi? Czy to powód by tę książkę wynosić na piedestały? Dla mnie te wartości w tej książce zostały spłycone by nie powiedzieć wręcz zmakdonaldyzowane. Niewątpliwie jest to bestseller na miarę naszych czasów...
Jedyny powód by po tę książkę sięgnąć to barwny opis Afganistanu z lat dzieciństwa Autora. Czyni to dla mnie jednak tę powieść jedynie przyjemnym czytadłem.

Khaled Hosseini - Chlopiec z latawcem
Albatros, 2011

piątek, 6 stycznia 2012

W świecie istambulskich dziewczyn

„Zabójstwa proroków” to książka nietypowa. Zdarzało mi się już czytać kryminały, zdarzało mi się też czytać książki tureckich prozaików. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się jeszcze przeczytać kryminału tureckiego pisarza, którego akcja toczy się w środowisku istambulskich transwestytów...

Można powiedzieć, że główny bohater książki ma podwójną tożsamość. Widzimy go zarówno jako mężczyznę jak i jako kobietę. Wydaje się, że czuje się lepiej jako kobieta - mówi o sobie w rodzaju żeńskim. Dobrze czuje się jednak też jako mężczyzna - nie rezygnuje z męskiej części siebie (w przeciwieństwie do innych, drugoplanowych bohaterów decydujących się np. na implanty piersi).

Akcja powieści rozpoczyna się kiedy główny bohater dowiaduje się o tajemniczej śmierci jednej z „dziewczyn”. Wraz z nim śledzimy kolejne zabójstwa by w końcu dojść do wniosku, że mamy do czynienia z seryjnym mordercą, który wziął pod lupę środowisko istambulskich transwestytów. Bohater rozpoczyna prywatne śledztwo, a my w tym czasie poznajemy kolejne, jakże różne pod względem charakterologicznym i stopniem kobiecości, „dziewczyny” i zafascynowanych nimi mężczyzn. W świecie przedstawionym przez Mehmeta Somera kobiety nie mają szans:

Nie było z nimi żadnej kobiety. Zazwyczaj w tak licznych grupach trafia się kilka ciekawych wrażeń dziewczyn i to one są bardziej podniecone. Ustalają, które z naszych stanowią dla nich zagrożenie, a kiedy już się dowiedzą, to nagle wali im się cały świat, bo nasze dziewczyny – a przynajmniej większość – biją je na głowę. Mają styl, seksapil, świetny makijaż i urok. Wtedy znękane, próbują obrócić porażkę w żart – to najprostszy sposób walki z konkurentką, której nie można pokonać. Ale wszystkie, biedaczki, wiedzą, że tej nocy panowie puszczą je kantem i pójdą z naszymi…       

Jest to jedyna z niewielu wzmianek o kobietach w powieści Somera. Transwestyci z powodzeniem pełnią w niej zarówno role męskie jak i żeńskie.

Książka Somera to z pewnością książka ciekawa ze względu na tematykę jaką podnosi.  Jest to pisana lekkim stylem, wciągająca i momentami zabawna lektura. Jako kryminał nie spełniła jednak moich oczekiwań – wątek sensacyjny jest stanowczo za mało rozbudowany. Może jednak taki był cel autora? Może wątek ten miał być jedynie dodatkiem do opowiadania o istambulskich transwestytach? Jeśli tak, to cel ten został zrealizowany w stu procentach.

Mehmet Murat Somer - Zabójstwa proroków
Prószyński i S-ka, 2009

wtorek, 27 grudnia 2011

(Nie)zwykłe rzeczy

Każdy z nas ma swoje sposoby „radzenia sobie” ze sprzątaniem czy z innymi czynnościami wykonywanymi na co dzień w domu. Niejednokrotnie stajemy w sytuacji kiedy szybko musimy poradzić sobie z problemem, dokonać szybkiej naprawy nie mając pod ręką narzędzi, których standardowo używamy do danej czynności. Jak wymieszać większą ilość sałatki na przyjęcie kiedy wszystkie miski są już zajęte? Proste – wyłożyć zlew folią aluminiową i mieszać w zlewie. Jak uszczelnić chłodnicę samochodową nim zdążymy udać się do warsztatu? Jak przedłużyć życie ciętych kwiatów? Jak sprawdzić czy jajka są świeże? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziemy w tym poradniku.
Niektóre z przedstawionych zastosowań niezwykłych rzeczy wydają się być oczywiste szczególnie dla osób które wychowały się w PRLu kiedy radzenie sobie, kombinowanie jak z niczego zrobić coś, było na porządku dziennym. Dziś, kiedy dostępne są specjalne narzędzia do niemal każdej domowej czynności zapominamy jak korzystać z rzeczy, które na co dzień mamy pod ręką. W obliczu problemu często stajemy się bezradni nie potrafiąc poradzić sobie w inny sposób.
W tym poradniku znajdziemy pomysły na proste zabawy z dziećmi, naturalne kosmetyki, czy sposoby walczenia ze szkodnikami.
Niezwykłe zastosowania zwykłych rzeczy to także sposób na oszczędności - po co kupować specjalistyczne środki czyszczące skoro z powodzeniem możemy zrobić takie środki sami na bazie, taniego jak barszcz, octu?
Mnie ten poradnik urzekł. Na pewno będę do niego sięgać w wielu sytuacjach. Polecam!

Niezwykłe zastosowania zwykłych rzeczy (praca zbiorowa)
Reader's Digest, 2009


czwartek, 15 grudnia 2011

Podróż do świata ciszy

Zobaczyć głos” Oliviera Sacksa faktycznie, tak jak zapowiada podtył książki, jest „podróżą do świata ciszy”. Autor pokazuje nam świat głuchych osób przez pryzmat zmian jakie zachodziły w ostatnich stuleciach w przekonaniach dotyczących głuchoty oraz zmian w podejściu do  edukacji osób niesłyszących.

Być może nie łatwo w to uwierzyć ale dopiero pod koniec XVIII wieku pojawiły się pierwsze szkoły dla osób głuchych, a za czym idzie pierwsze możliwości kształcenia. Do tego czasu osoby głuche nie miały praktycznie żadnej możliwości edukacji, a przez otoczenie traktowane były tak jako osoby upośledzone, chore psychicznie. Głusi nie mieli szans rozwijać swojej inteligencji przez brak możliwości nawiązania komunikacji z osobami słyszącymi.
Przytaczając wyniki badań Sacks dowodzi, że w przypadku braku możliwości kształcenia głuchota wrodzona jest gorsza od ślepoty. Nieznajomość języka uniemożliwia abstrakcyjne myślenie, a za czym idzie niemożliwe jest spójne myślenie w kategoriach których się nie poznało.

Oczywiście edukacja osób głuchych w XVIII wieku nie była powszechna - ograniczała się tylko do pojedynczych szkół we Francji czy USA. Jednak wraz z ich pojawieniem zaczęło powoli zmieniać się także nastawienie do osób głuchych.

W swojej książce Olivier Sacks przedstawia szereg ciekawych faktów i wyników badań na temat głuchoty wrodzonej i nabytej. Objaśnia nam jak się czują ludzie głusi wśród osób słyszących i czy szkoły integracyjne to najlepszy sposób na wsparcie ich edukacji.

Mnie najbardziej zaciekawił fragment o rozwoju dzieci głuchych w rodzinach słyszących i niesłyszących. Paradoksalnie, jak się okazuje, te drugie rozwijają się lepiej ponieważ mając możliwość nawiązania kontaktu z rodzicami nie dojrzewają jako osoby obce we własnym otoczeniu.

Myślę, że warto przeczytać pracę Sacksa nawet jeśli na co dzień nie stykamy się z problemami osób głuchych. Sacks jest wybitnym neurologiem posiadającym nie tylko ogromną wiedzę ale także dar pisania. Ta i inne prace Sacksa to mozliwość wejrzenia w świat nauki bez łamania sobie zębów na akademickim języku.


Olivier Sacks - Zobaczyć głos
Zysk i S-ka, 1998

piątek, 2 grudnia 2011

Posag a szczęśliwe małżeństwo


Przeszukując sieć znalazłam e-booka z tekstem opowiadania „Z pamiętnika młodej mężatki” Gabrieli Zapolskiej. Od razu mnie zainteresował ponieważ tytuł skojarzył mi się z rewelacyjnym, opisywanym już przeze mnie „Pamiętnikiem Pani Hanki” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Przez kilka pierwszych akapitów opowiadanie faktycznie przypominało mi satyryczną powieść autora „Kariery Nikodema Dyzmy”, szybko jednak okazało się, że wydźwięk tego utworu jest jednak zupełnie inny.

Główna bohaterka, Pani Szumiłło, jest tytułową młodą mężatką. Małżeństwo rozczarowuje ją już od pierwszych dni trwania związku. Młodzi znali się mało. Bohaterka wyobrażała sobie jednak, że miłość rozkwitnie po zawarciu małżeństwa. Tak się jednak nie stało. 

Ja z nim rozmawiać nigdy nie mogłam, bo nas samych nigdy nie zostawiali w pokoju. Jak nie było mamy, to była moja młodsza siostra Kazia. Myślałam, że jak za mąż za niego pójdę, to będziemy mogli nagadać się do woli. Ale jest jakoś inaczej, niż ja przypuszczałam.

Pani Szumiłło nie potrafi nawiązać kontaktu z mężem, nie potrafi się też odnaleźć w roli gospodyni. Bohaterka jest kompletnie nieprzygotowana do "realnego" życia. W domu uczono ją tego, na czym powinna znać się dobrze wychowana panna czyli gry na pianinie, nie zaś tak przyziemnych rzeczy jak zarządzanie służbą, czy też obyczajów związanych z przyjmowaniem gości w domu. Nigdy nie wychodziła sama na ulicę, nigdy nie była na targu, tak więc nie potrafi nawet kontrolować wydatków kucharki. Rodzice ograniczali inwestycje w edukację córki do elementów potrzebnych dla dobrej prezencji przed kandydatem na męża. 

O ile bohaterka malżeństwem jest rozczarowana, o tyle jej mąż wydaje sie być niezadowolony. Julian wielokrotnie reaguje złością na jej gospodarskie potknięcia nazywając ją przy tym „głupią” i wymawiając jej wysokość posagu. 

W ogóle zdaje mi się, że Julian ma jakiś żal do moich rodziców i często wtrąca, że go oszukali. Czy to mowa o moim posagu? Boję się raz wyjaśnić tę sytuację, ale ciężko mi myśleć, że mąż mój patrzy na mnie jak na oszustkę. (...) Chwilami ta kwestia posagowa dziwna mi się wydaje. Julian dawniej mieszkał w jednym pokoju i o ile wiem, jadał obiady w dość podrzędnej restauracji. Ożeniwszy się ze mną, mieszka w czterech pokojach i jada obiady względnie wykwintne, które mu jeszcze wydają się za skromne. Ja zaś, będąc panną, zajmowałam z rodzicami śliczny apartament przy ulicy Włodzimierskiej, osiem pokoi z balkonem od frontu. Jeździłam powozem (wprawdzie wynajętym, ale zawsze powozem) i bywałam w teatrze w loży, a nie tak jak teraz... w krzesłach. Julian więc na czysto zarobił na małżeństwie, ja zaś straciłam. I to on jest niezadowolony, a nie ja. Jemu się zdaje, że on jest mało zapłacony. Ale za co? Za co?

Po kilku miesiącach bohaterka orientuje się, że żyje „obok” męża i być może, nigdy nie uda się im stworzyć jedności. Marząc o idealnej miłości zaczyna wspominać swoją młodzieńczą miłość do pana Adama. Niestety uczucie to nie miało szansy na uwieczenie małżeństwem z powodu, zdaniem rodziców bohaterki, zbyt niskej pozycji społecznej adoratora... 

Opowiadanie Zapolskiej to gorzka refleksja nad losem kobiet, o których zamążpójściu decyduje wysokość posagu. To opowieść o kobietach zdanych na opiekę mężczyzn, którzy dysponują ich majątkiem. Ustami pani Szumiłło autorka kilkakrotnie podkreśla, iż przeżycia bohaterów są spowodowane zwyczajem „sprzedawania” mężom kobiet. Wysokość posagu często staje się najważniejszym, a czasem nawet jedynym, powodem zawarcia związku, co może zamykać kobietom drogę do szczęśliwego zamążpójscia. 

Gabriela Zapolska - Z pamiętników młodej mężatki
Portal wydawniczy literatura.net.pl

piątek, 25 listopada 2011

Znachor - balsam dla duszy


Po niesamowitej „Karierze Nikodema Dyzmy” i  genialnym „Pamiętniku Pani Hanki” nie mam wyboru -muszę przeczytać wszystkie powieści napisane przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza.

Tym razem padło na „Znachora”. Powieść opowiada o losach uznanego chirurga Rafała Wilczura. Bohater jest sławą i autorytetem w medycznym środowisku, jednak sukces zawodowy nie przekłada się na szczęśliwe życie osobiste.  Już na pierwszych stronach powieści profesora opuszcza żona zabierając ze sobą ich jedyną córeczkę. Co więcej załamany Wilczur zostaje zaatakowany przez bandytów.  Dotkliwie pobity traci pamięć i w tym momencie właśnie, zaczyna się właściwa część powieści. Odtąd śledzimy losy zagubionego, błąkającego się od wsi do wsi człowieka chwytającego się przeróżnej pracy.  W końcu Wilczur znajduje schronienie pod dachem jednego z wiejskich gospodarzy. Nie zdając sobie sprawy ze swoich umiejętności, kierując się jednak przeczuciem, zaczyna leczyć biednych ludzi, których nie stać na wizyty u miejscowego lekarza. Zostaje znachorem.

Wiele osób zarzuca „Znachorowi” zbytni sentymentalizm oraz przewidywalność cudownych zbiegów okoliczności. Ciężko się z tymi zarzutami się nie zgodzić. Nie da się ukryć, że „Znachor” nie jest lekturą najwyższych lotów. Ale czy wszystkie powieści takie muszą być? Dla mnie jest to przyjemna powieść o miłości, poświęcaniu się dla innych, napisana ładnym językiem. „Znachor” to prosta, ciepła historia z happy-endem. Polecam na zimowe wieczory  :)

Tadeusz Dołęga-Mostowicz – Znachor
Zielona Sowa, 2006

wtorek, 15 listopada 2011

Co było a nie jest...

To co łączy czternaście państw opisanych przez Normana Daviesa to to, że ich już nie ma. Trwały w różnych epokach jedne krócej inne dłużej, jedne aspirowały do mocarstwowości inne od początku wałczyły z przeciwnościami losu by przetrwać.
Davis opisuje ich „zapomnianą” historię. Zapomnianą dla Europy bo kto słyszał o królestwie Ald Clud czy o Wielkim Księstwie Litewskim? Pamiętają o nich tylko obywatele państw mieszczących się w rejonie zaginionego królestwa, tych państw których historia państwowości miała z nimi bezpośredni związek. Pozostali mieszkańcy Europy pozostają nieświadomi bogactwa kształtów historycznej Europy.
Z przyjemnością czytałam o krainach dotąd mi nieznanych, takich jak wspomniany wcześniej Ald Clud, Rosenau, czy o Eryturii. Davies opisuje ich niezwykłą historię każdorazowo rozpoczynając od spojrzenia na teraźniejsze losy tych ziem. Następnie cofa się się do początku ich niezwykłej historii ciągnąc opowiadanie aż do ich upadku.
Z przyjemnością czytałam też o losach zaginionych królestw bliżej nam znanych - Wielkiego Księstwa Litewskiego, Gdańska czy Prus. Umieszczenie ich losów wśród opowieści o innych państwach ukazuje historię naszego regionu w kontekście historii europejskiej.
Zaginione królestwa uświadamiają, że układ państw i sił, który jest dla nas codziennością, nie jest wieczny. Na naszych oczach rozpadł się Związek Radziecki nie oznacza to jednak jeszcze „końca historii”. Państwa będą upadać i tworzyć się dalej tak jak to ma miejsce od setek, a nawet tysięcy lat.

Norman Davies - Zaginione Królestwa
Znak, 2010

sobota, 5 listopada 2011

Zbudujmy Rosję od nowa

"Sańkja" to opowieść o młodym rewolucjoniście, członku radykalnej organizacji komunistycznej o nazwie „Sojusznicy”. Główny bohater, Sasza (nazywany przez matkę Sańkją) tak jak inni członkowie organizacji nie zgadzają się na ład panujący w Rosji. Wszystkie ich działania mają na celu manifestowanie przedstawicielom władzy braku akceptacji istniejącego systemu.
W ciągu kilku dni trwania akcji śledzimy działania Sojuszników ich przygotowania do kolejnych akcji obejmujących zarówno większe operacje takie jak zamach na sędziego, wtargnięcie i okupacja posterunku policji po zwykłe uliczne grabieże. Wraz z Saszą błąkamy się po Moskwie i jej przedmieściach oczekując na kolejny plan dywersji, który pozwoli na zawsze odmienić losy Rosjan, jakby przy okazji poznając rodzinę, znajomych bohatera oraz ich poglądy na temat sytuacji politycznej kraju.
O tyle o ile jestem zachwycona barwnym stylem Zachara Prilepina i jego umiejętnością stworzenia wciągającej fabuły o tyle nie zostałam uwiedziona przedstawionym przez niego obrazem świata rewolucjonistów. Dowiedziałam się, że Sojusznik jest wrażliwym, inteligentnym chłopakiem pijącym dużo wódki, utrzymującym się z rozbojów ponieważ godność nie pozwala mu legalnie zarabiać w ramach systemu, którego nie akceptuje. Oczywiście trochę spłycam jest to jednak spowodowane tym, że nie potrafię pochwalać ruchów nastawiających się na niszczenie istniejących układów politycznych nie przedstawiając w zamian żadnej konstruktywnej propozycji. Jaki ład pragnęli wprowadzić Sojusznicy? Ja się nie dowiedziałam niczego poza tym, ze wszystko trzeba zbudować od nowa. Nieuważnie czytałam?

Zachar Prilepin – Sańkja
Czarne, 2008

piątek, 28 października 2011

Z życia moskiewskiego milicjanta

Aleksandra Marinina to autorka bestsellerowych kryminałów tłumaczonych na kilkanaście języków i sprzedawanych w milionach egzemplarzy. Bohaterką serii jej powieści jest Anastazja Kamieńska major moskiewskiej milicji. Co ciekawe pisarka tworząc bohaterkę cyklu swoich powieści nie musiała daleko sięgać – sama zajmowała się badaniami kryminologicznymi w rosyjskiej milicji.
Kamieńska to atrakcyjna i inteligentna acz skromna kobieta. Pewnie nigdy nie zostałaby doceniona i nie zostałoby jej powierzone śledztwo gdyby szef bohaterki nie obawiał się szpiega wśród doświadczonych śledczych. Kamieńska będąca poza kręgiem podejrzeń ma szansę wykazać się i rozwikłać sprawę morderstwa sekretarki, która z pozoru wydaje się nie do rozwiązania. Okazuje się jednak, że dzięki kilku szczęśliwym zbiegom okoliczności oraz swojemu sprytowi Kamieńska zaczyna docierać po nitce do kłębka odkrywając kolejne aspekty afery oraz zaangażowane w nią osoby z co raz wyższych kręgów.
Powieść Marininy jest interesująca, a rozbudowana fabuła wydaje być się gruntownie przemyślana tak, że wszystkie elementy ostatecznie łączą się w całość. Ja jednak czytając nie zdołałam tak uważnie śledzić wszystkich wątków tak więc ostatecznie pozostało dla mnie zagadką jak to się stało, że to wszystko się jednak wyjaśniło :) Jak dla mnie powieść ta powinna być znacznie krótsza aby móc skutecznie przyciągnąć uwagę czytelnika. Ja w połowie powieści byłam już zmęczona Kamieńską i z niecierpliwością czekałam kiedy w końcu rozwikła już tą zagadkę.
To co w tej powieści bezcenne to wgląd w życie rosyjskich milicjantów z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Dowiadujemy się np., że milicjant nie może sobie jednocześnie pozwolić na zakup nowych spodni oraz utrzymanie psa. Warto przeczytać choćby dla tych perełek.
Aleksandra Marinina - Ukradziony sen
W.A.B, 2004

wtorek, 18 października 2011

Jezus na poważnie

Książka „Bóg. Życie i twórczość” Szymona Hołowni zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłam sięgnąć głębiej i dowiedzieć się czegoś o Jezusie. Co tak naprawdę o nim wiemy? Ja znam tylko parę faktów czy też może parę komunałów powtarzanych kiedyś na lekcjach religii. Kim był ten człowiek, który zrewolucjonizował naszą historię dwa tysiące lat temu?
Sięgnęłam po książkę polecaną przez Hołownię „Dzieje Chrystusa” Daniela Ropsa. Jest ona uważana za utwór klasyczny, komplementarnie przedstawiający losy Chrystusa począwszy od zwiastowania po jego zmartwychwstanie. I rzeczywiście autor podchodzi do tematu z dużą skrupulatnością, nie ogranicza się do zrelacjonowania suchych faktów, podań ale przytacza również argumenty świadczące o możliwości zastosowania pewnych interpretacji i o niemożności innych.
Jako laik nie podejmę się oceny wartości merytorycznej dzieła, na pewno mogę jednak stwierdzić, że książka jest nierówna – momentami czyta się ją jak fascynującą powieść, momentami zaś jak naukową rozprawę teologiczną.
Polecić mogę ją osobom cierpliwym (ponad 400 stron!) i naprawdę zainteresowanym tematem, mniej ambitnym szczerze polecam Hołownię. A i ja chyba przy nim zostanę ;)
Daniel Rops - Dzieje Chrystusa
Pax, 2010